Podróż Foozy'ego i Jane'y

First topic message reminder :

Skakaliście na wielkim wilku pośród lasów. Droga była bardzo długa, jednakże komfortowa.

- Rozumiem...a kto jej wszystkiego nauczył? Bo mnie wychował pewien dziwny pustelnik, jak i nie wiem skąd, wiedział jak nauczyć mnie panowania nad mymi przemianami. Jestem mu bardzo wdzięczny...

Żółw powiedział tylko do niego

Wszystkiego? nauczyła ją tego pewna kobieta, którą zwą AnimaWitch. Żyje ona w Dolinach Asuka. Ponoć nauczyła ją wszystkiego... Znalazła ją, gdy Jena była bezdomnym 5-letnim dzieckiem. Tyle mi wiadomo

Żółw rozmyślał dalej nad owymi teoriami

- Więc jej przeszłość nie wiele różni się od mojej...Wiesz...czuję dziwną potrzebę pomocy jej, może spowodowane jest iż pierwszy raz spotkałem kogoś mej rasy....może....

Żółw zdziwiony spytał

Naprawdę? Pierwszy raz?

Widać było, iż był naprawdę zaskoczony, niecierpliwie czekał na Twą odpowiedź.

- Tak....nie wiem czemu. Sądziłem iż jestem rzadką rasą...ale widać po twej wypodziedzi, iż się mylę. Może spotkałem kogoś, ale o tym nie wiem? Nie mam pojęcia. Przez całe życie nie byłem niczego pewien, prócz śmierci...

Żółw się zaśmiał z lekka

Nawet ona nie jest pewna mój drogi... nawet ona...

Uśmiechając się patrzył na gwiazdy.

Zmieniłem się w lisią formę i opatuliłem się ogonem. - Zawsze jakoś mniej lubiłem zwierzęcą formę... - mówię do żółwia, również patrząc w gwiazdy. Dziś wyglądają naprawdę pięknie

Żółw uśmiechając się spytał się Ciebie

Jesteś bardziej przyzwyczajony do formy człowieczej? Hmmm, może ktoś wszczep... A nie co ja gadam... niebo jest niezwykle piękne. Już dawno takiego nie widziałem.

- Jak już mówiłeś to dokończ... - mówię beznamiętnym głosem, patrząc na żółwia...

Żółw się speszył mówiąc do Ciebie

Nie, nie pomyliło mi się, nie ma sensu do tego wracać... A tak w ogóle to jak poznałeś Jane?

Zapytał z ogromną ciekawością.

- No jak chcesz....to było wczoraj. Jak zwykle siedziałem w karczmie bez celu, bo wiesz ja od ponad czterech lat bez przeryw wędruje, szukając miejsca w życiu. Nagle weszła ona, jej włosy lśniały ogólnie cała lśniała pośród wszystkich innych kobiet. Podeszła do baru i zapytała o coś przestraszona barmana. Podeszłem do niej i spytałem czy mogę jej jakoś pomóc. Ona odpowiedziała że musi dostać się do Run'Terra a nie zna drogi. Los chciał, że obeszłem już pół Fiory więc pomogłem jej. Jeszcze tego samego dnia dolecieliśmy tam. Ona dała jakiś kamień dziadziusiowi, zapewne dyrektorowi biblioteki. Wyszedłem z gabinetu, nagle po chwili ona zaczepiła mnie czy nie pragnę z nią pójść na misję... I tak o to znalazłem się tu... - opowiadam irynonicznym głosem

Żółw uśmiechnął się, spokojny, iż nie wyciągnąłeś od niego tajemnicy Jane'y po chwili powiedział

Idź już spać... późno już.

- Jak uważasz... - zamknęłem oczy i zasnęłem. Śniły mi się naprawdę dziwny rzeczy, jak i śmierć mego mistrza i wiele innych....

Obudziłeś się rześki i wypoczęty, jednakże namiotu nie było. Kobiety także. Zdziwiło Cię to bardzo. Słyszałeś jakieś krzyki, jednakże dobiegały one z pod żółwia.

Zawiesiłem się do góry nogami by ujrzeć skąd pochodzą te krzyki. Gdy już tam zwisałem zobaczyłem...

Panterę łapiącą w powietrzu ogromne ptaki, po chwili zauważyłeś jak składa je na kupę na ziemi. Usłyszałeś wtedy głos żółwia

Jena Poluje... na śniadanie...

Patrzę jak to robi z gracją i pewnością siebie. Nie dziwiło mnie to iż poluje, sam często to robiłem by nie mieć pustego żołądka...

Po chwili zauważyłeś, jak Jena przyzwała dużego ptaka, i przeniosła upolowane zwierzaki na żółwia. Po chwili uśmiechając się powiedziała do Ciebie
Śniadanko! mam nadzieję że lubisz mięso...

- Oczywiście że tak! Czy znasz jakiegoś lisa wetetarianina? - spytałem ze śmiechem w głosie. Zauważyłem że świetnie współpracuje ze swymi stworzonkami...jest genialnie zorganizowana, w odróżnieniu ode mnie.

Roześmiała się głośno

Chyba Wegetarianina xD! To ja pójdę po przyprawy... dasz radę zrobić ognisko? Moglibyśmy zjeść w formach zwierzęcych... wtedy by nam surowe mięso smakowało... jednakże ja tam wolę mą ludzką formę.

Zaglądając do swej torby zaczęła czegoś szukać.

- Ej...powiesz mi jak mam niby rozpalić ten ogień?? - mówię szeptem do żółwia, patrząc na seksowny tyłeczek Jane.

Żółw od razu zanurzył się w swej skorupie, słyszałeś, jakiś szmer i gmatwanie. Po chwili wyciągnął głowę ze skorupy i otwierając paszczę wysunął w swym języku dziwny kijek. Był on metalowy, na jednym końcu miał dziwny kryształek. Żółw tylko powiedział[b]

Mach chuscke ochichschytych pchochunów
(Masz różdżkę ognistych piorunów)

Biorę od niego laskę, uderzam nią o skorupę mówiąc - Veña pene lume ! - mam nadzieję iż pojawi się ogień...

Nim zdążyłeś cokolwiek powiedzieć dostałeś przez łeb językiem żółwia. Wywracając się nie zdołałeś nic wyczarować. Po chwili żółw wyrwał językiem średnie drzewo z powierzchni zniżając się ku niej. Kładąc je na swej skorupie powiedział do Ciebie[b]

Dziecko! Czy ty wiesz jak tego używać?Echhhh... Widocznie potrzeba Ci małego treningu. Aby tego użyć nie potrzeba żadnej inkantacji... Po prostu oddziałaj na to swą magiczną mocą. Wtedy ujrzysz jak z różdżki wydobywa się ognista moc.

Przykładam do drewna koniec różdżki, i przesyłam trochę energii do niej. Oczekuję efektu...