Cornelia -> Las dusz - Podróż Trey'a

W przestworzach grasował Trey, dzięki swoim skrzydłom podróżował wśród chmur, nie dbając specialne czy ktoś go obserwuje

Podróż była łatwa i przyjemna, leciałeś szybko przez powietrzną przestrzeń. Promienie słońca zachodziły wraz z lotem. Nie szybko tam dotrzesz, ponieważ to daleko, aczkolwiek przed zmrokiem tam się dostać powinieneś.

No to zasuwam tak jak najszybciej, próbuje omijać chmury by nie przemoknąć i gdy zaczął zapadać zmrok po prostu wzleciałem nad chmury.

Las dusz, przed Tobą. Zapadła już noc. Z północnej części lasu biła jakaś potężna aura magiczna... cokolwiek to było to na pewno nie mroczny mag. aby jednak znaleźć mrocznego maga, musisz się trochę naszukać. Nie wiadomo gdzie on jest...

Nagle rozpaliły mi się nogi i ręcę
-AAA... Jestem napalony
Krzyknąlem i za całą szybkoścą poleciałem w strone wyczuwalnej aury magicznej po czym lądując przy tym kimś krzyknąłem
-Łatwa robota... Jesteś wyczuwalny z kilometra
I powiedziawszy te słowa stanąłem w pozycji ofensywnej , gotowy do sparowania ewentualnego ataku. Nogi szeroko rozwarte, kolana ugięta i mięśnie naprężona. Lewy łokieć chroni nerkę a prawy splot słoneczny.

Wleciałeś do lasu. Wszędzie była krew i szkielety. Nie był to mag, jednakże skoro to zwróciło twą uwagę... Po chwili przemierzałeś kolejne ścieżki w poszukiwaniu źródła magii, które się nasilało.

<masz ZT i wchodzisz jakby do misji Drizzt'a>