Imię: Trey
Nazwisko:Po prostu Trey
Rasa:Człowiek
Wiek:19
Rodzaj magii: Magia ognia (Działanie wygląda jak u Natsu)
Wygląd: CharakterOtóż postać Trey'a jest niezwykle skomplikowana. Na pierwszy rzut oka wydaje się on być prostym magiem z wiecznym uśmiechem na twarzy. Ale do czasu. Gdy ktoś zostanie zmuszony do rozmowy z tym osobnikiem, może się zdziwić. Czasami proste a czasami niezwykle złożone zdania, raz twarz i postawa przesycone emocjami a raz pokerowa twarz i sztywność godna przysłowiowego słupa soli. Raz ciepłe oczy i miły uśmiech a raz twarz szaleńca rodem z horrorów psychologicznych.
Specjalista mógłby zdiagnozować tu rozdwojenie jaźni - czy miałby rację? Kto wie. Ważne jest jednak, że pod względem honoru, sprawiedliwości... alkoholu i kobiet, Trey jest niezmienny. Bo czy jest coś lepszego niż romantyczny rycerz w lśniącej zbroi, dosiadający karego rumaka z butelką czystej pod pachą?? Oczywiście, że jest. Ale żeńska część społeczności będzie musiała się przyzwyczaić i kropka.
Historia:Pustynia. W miejscach takich jak to, człowiek zapomina o problemach związanych z życiem codziennym. Nie jest już ważne by zrobić pranie czy wynieść śmieci. Tutaj ludzie odzyskują swoje pierwotne instynkty opierające się na jednej prostej zasadzie - zrób wszystko aby przetrwać. W czasach gdy wielkie miasta rozwijały się w zastraszającym tempie, tutaj można było odnaleźć spokój i prawdziwe piękno świata. Przynajmniej tak się niektórym wydawało.
Dwie postacie powoli przemierzały piaszczystą powierzchnię. Ich opatulone od stóp do głów ciała uniemożliwiały identyfikację. Z daleka było jednak widać, iż jedna z nich jest bardzo wysoka a druga niska. Podczas gdy większa postać szła wyprostowana, stawiając stanowcze kroki i bez zastanowienia brnąć przez "złote morze", tak druga wydawała się być niesamowicie słaba. Co chwilę przystawała by odsapnąć, czasami klękała czy wręcz padała na ziemię. Mimo to zawsze podnosiła się i podejmowała wędrówkę od początku. Siła woli często jest potrzebniejsza niż siła mięśni.
-Nie mamy czasu na postoje. Musimy się pośpieszyć-
Głęboki bas wydobył się zza szmat, okrywających twarz silnego mężczyzny. Jego sylwetka mówiła sama za siebie - musiał być niczym wół... nieugięty i dążący do celu bez zatrzymania.
Cichy jęk i ledwie zauważalne skinienie głowy musiał być znakiem potwierdzenia ze strony mniejszej osoby. Jej głowa zwróciła się w kierunku towarzysza i przez sekundę wydawała wlepiać wzrok zasłoniętymi oczami w tors mężczyzny. Chwilę potem jednak ruszyła do przodu.
Kolejne minuty mijały a krajobraz się nie zmieniał. Wędrujący musieli mieć wrażenie, że idą w miejscu albo brną przez niekończącą się krainę. A mimo to szli dalej. Aż w końcu... na horyzoncie ukazało się coś, co nie powinno znajdować się na tym, zapomnianym przez Boga, kawałku Ziemi.
Wielki podest, do którego prowadziły szerokie schody. Na ich szczycie brama, ozdobiona misternymi zdobieniami i płaskorzeźbami.
Wszystko przypominało swoistą piramidę bądź stos ofiarny.
Para wędrowców odetchnęła głębiej wchodząc na pierwszy stopień. W jednym momencie pustynia przestała istnieć a towarzysze mogli odsłonić twarze. Kremowo-żółty kawałek materiału upadł na ziemię w wysoki mężczyzna przeczesał gęste włosy koloru piasku dłonią. Jego rysy twarzy mówiły, że był bardzo doświadczonym przez życie osobnikiem. Okropna blizna szpecąca prawą część twarzy musiała być pamiątką po walce - z wrogiem bądź potężnym, dzikim zwierzęciem. Właściwie było to teraz nieważne. Bystre, szare oczy mężczyzny spojrzały w górę. Kilkadziesiąt stopni dzieliło go i drugiego wędrowca od celu. A propos... druga postać również postanowiła pozbyć się krepującej maski. powolnymi ruchami odwijała kolejne pasma materiału by w końcu okazać facjatę zmęczonej ale jakże pięknej, młodej dziewczyny. Jej opalona na kremowy brąz cera idealnie współgrała z brązowymi włosami. Mały nosek i delikatne rysy sprawiały wrażenie, że owa kobieta jest niczym anioł. Wizerunek ten jednak psuły oczy. Wściekle czerwone, a raczej koloru najczystszej krwi, nie pasowały do profilu ślicznej młódki.
-Zaraz przybędzie. Musimy się śpieszyć-znów odezwał się głęboki bas. Nie patrząc na dziewczynę, potężny mężczyzna rozpoczął wspinaczkę po stromych schodach. Jego towarzyszka ruszyła zaraz za nim, nie okazując zmęczenia. Jedynie krople potu i przyspieszony oddech mówiły, jak naprawdę czuje się kobieta.
Krótką chwilę zajęło dwójce wejście na szczyt wzniesienia. Gdy stanęli u bramy, oboje jak na rozkaz kleknęli i złożyli dłonie do modlitwy. Cichy szept wydobył się z ich ust. Co robili?? Nie wiadomo, jednak po kilku minutach głośny trzask wybił ich z rytmu i zmusił do spojrzenia przed siebie. Wielkie, złote wrota stały otworem. Rzucając sobie porozumiewawcze spojrzenie, dwójka wędrowców wstała z klęczek i ruszyła przed siebie.
To co zarejestrowały ich oczy powinno zmusić ich do natychmiastowego obrocie na pięcie i ucieczki. W końcu co można myśleć widząc niesamowicie wielkiego stwora stworzonego z ognia?? Ogromne cielsko wyglądające niczym góra, potężne łapy zaopatrzone w szpony wielkości budynku, długi na kilkanaście metrów ogon o postrzępionych krawędziach no i oczywiście łeb. Wielki, z czerwonymi ślepiami, dymiącymi nozdrzami i dwoma rzędami zębów, ostrych niczym żyletki.
Mimo tego przerażającego widoku, zarówno mężczyzna jak i kobieta nie cofnęli się a jedynie przełknęli głośno ślinę. Ich serca musiały bić na prawdę szybko. Jak to mówią - odwaga często mylona jest z głupotą. Czy tak było i tym razem?? Najwyraźniej nie.
-Potężny Shi'ar. Zgodnie z umową ja, kapłan Świątyni Ognia Tzzar, przybywam piątego dnia Hazrri do twego świata. Okaż litość i wysłuchaj mnie-wykrzyczał potężnie przybyły. W jego łosie nie słychać było strachu czy trwogi a raczej podniecenie. Jakby oczekiwał tej chwili przez całe swoje życie.
Wielki łeb czarta wygiął się w stronę przemawiającego. Jego ogromne ślepia wlepiły wzrok w twarz nieugiętego człowieka. Po chwili obłok gorącej pary wydobył się z paszczy bestii.
-Więc to ty jesteś kolejnym łącznikiem. Mam nadzieję, że tym razem przysłali mi kogoś kompetentnego-powiedział demon mało oficjalnym tonem. Najwyraźniej nie pierwszy raz miał do czynienia a ludźmi a obecna sytuacja była mu dobrze znana.
-Ale szkoda tracić czas na gadanie. Wy nie żyjecie wiecznie. Przekażcie mi ofiarę i wracajcie w swoje strony-dodał po chwili. Jego głos był... piękny. Kto by przypuszczał, że to okropne stworzenie może posługiwać się głosem w tak wspaniały sposób. Mimo, iż jego słowa były proste, czarowały. W jakiś dziwny sposób dało się odczuć, że mimo swojego wyglądu, potwór jest dobry. Po prostu dobry.
Stojąca do tej pory cicho dziewczyna ukłoniła się i zrzuciła z siebie płaszcz. Teraz można było dostrzec jej piękną sylwetkę, która jednak w jakiś sposób była zdeformowana. Po pierwsze - na plecach nosiła dosyć duży kosz, sprawiających wrażenie garba. Po drugie - brzuch dziewczyny kompletnie nie pasował do jej szczupłych ramion i wysportowanych nóg. Domyślny obserwator spostrzegłby o co chodzi chwilę potem, gdy z kosza dobiegło ciche jęczenie. Jęczenie niedawno narodzonego dziecka. Dziecka, którego matką była prawdopodobnie czerwono-oka kobieta.
Jeśli to prawda, to musiała być bardzo zdeterminowana. Bez słowa sprzeciwy zdjęła ramiączka od kosza i postawiła go na ziemi a następnie wyjęła dziecko. Dosyć duże i wyglądające na silne, spoglądało na swą matkę rubinowymi oczami. Najwyraźniej to właśnie one będą jedyną pamiątką po swojej rodzicielce.
-Hmm... od chłopca bije ciekawa magiczna aura. Możliwe, że niedługo będziemy mogli zerwać nasz kontrakt-powiedział demon zamyślonym tonem. Jego oczy wbijały się w zawiniątko na rekach dziewczyny. Czy to możliwe? Nie wiadomo ale pełne zębów usta wygięły się nieco do góry ukazując zadowolenie bestii.
W momencie, gdy dziewczyna kładła swojego synka na ziemi, kapłan Tzzar zaczął inkanować modlitwę. Żółty snop magicznego światła padł na główkę chłopczyka a po chwili znikł zostawiając pamiątkę w postaci kilku czerwonych kropel na linii włosów. Znak wioski i klanu. Magia w niej zawarta pozwoli małemu zawsze wyczuć, gdzie w danej chwili znajdują się jego bracia. Czyżby był to ostateczny znak nadziei, że jeszcze kiedyś ta dwójka zobaczy ofiarę potwora??
Najwyraźniej nie dane im było dostać odpowiedź teraz gdyż demon poruszył się i powstał. Jego ogrom przytłoczył kapłana i jego towarzyszkę, którzy natychmiast padli na klęczki ze spuszczonymi głowami.
-Ten chłopiec będzie Obrońcą. Silniejszym niż każdy przed nim. Możesz być z siebie dumna-mruknął Shi'ar a po chwili okoliczny ogień zafalował i uformował wielkie skrzydła na plecach Shi'ar. Nie czekając dłużej, ogniste błony machnęły i uniosły demona w powietrze. Mały chłopczyk, zawinięty w parę szmat również się uniósł i powoli poszybował za lecącym stworem-legendą.
Młoda dziewczyna podniosła lekko głowę i ostatni raz spojrzała na swoje dziecko, które zostało zabierane przez bestię. Jej oczy zrobiły się szkliste a po chwili pociekły z nich strumienie łez. Mimo to kobieta nie zapłakała. Wiedziała bowiem, że postąpiła słusznie. Teraz mogła odetchnąć i wrócić do wioski z dobrą nowiną.
Trening czyni mistrza
Całkowicie odsłonięte słońce padała na dwa ciała, rzucając krótkie cienie. Dwie postacie biegły po pustyni, co chwila się od siebie odbijając.
-To będzie twój koniec. Tym razem na pewno wygrał-krzyknął radośnie opalony chłopiec. Patrząc na jego twarz można by mu dać najwięcej 10 lat jednak jego ciało nie pasowało do tak młodego wieku. Mięśnie wyrzeźbione niczym u zawodowego atlety, napinały się i lśniły od potu przy każdym ruchu. Skóra na całym ciele wydawała się być szorstka i twarda. Chłopiec musiał być zaprawiony i zahartowany. Dowodem były niesamowicie szybkie ruchy, które przynosiły na myśl skoki i uniki kota. Jego sylwetka wyginała się unikając o centymetry ostrzej jak brzytwa szabli drugiego osobnika. Ten natomiast na pewno nie był człowiekiem. Wysoki na prawie 2 metry, z jarzącymi się czerwonymi ślepiami i smukłym, ogniowym ciałem. Demon Shi'ar i jego uczeń.
-Brakuje ci jeszcze kilka tysięcy lat aby mnie pokonać-wysyczał demon i wyprowadził zgrabną flintę na klatkę przeciwnika. Ten tylko zachichotał i wykonał błyskawiczny szpagat tnąc w poprzek przez brzuch czarta piasku.
-Mam cię-krzyknął rozradowany młodzieniec wstając jednym, płynnym ruchem z niewygodnej pozycji. Jego krótki miecz został wbity w ziemię a zadowolony z siebie chłopak zaczął wykonywać dziwne ruchy, swoisty taniec radości. Machając rękami i nogami, z jego ust wydobywał się najszczerszy śmiech dziecka.
Zdziwiony demon tylko stał i patrzył na swój brzuch, z którego zaczął wylatywać ogien i wznosić się do góry,niczym dym. Najwyraźniej nie przypuszczał, że jego uczeń w tak krótkim czasie zdoła osiągnąć mistrzowski poziom władania bronią i wytrenuje swoje ciało ponad ludzkie limity.
-Musze przyznać, że mnie zaskoczyłeś. Uczę cię odkąd skończyłeś 3 miesiące. Walczysz tylko 8 lat a jednak udało ci się mnie trafić. Zmuszony jestem ci pogratulować-powiedział uśmiechnięty szeroko demon. Jego ogniste ciało zachrzęściło a po chwili zmieniło się w tygrysa.
-Wskakuj. Nadszedł czas-dodał po chwili stwór.
Chłopiec przerwał swój taniec i z niedowierzaniem spojrzał na swojego mistrza. Jego usta otworzyły się najszerzej jak tylko potrafiły - jednym słowem opadła mu szczena. Przez dłuższą chwilę nie mógł wydobyć z siebie jednego dźwięku. W końcu jednak szok został zastąpiony niedowierzaniem.
-Czy to oznacza... że... nauczysz mnie magii??-zapytał powoli, układając zdanie niczym przedszkolak. Jego czerwony oczy wgapiały się tempo w pysk tygrysa.
-Zgodnie z umową. Gdy dasz mi radę w boju, nauczę cię posługiwać się magią-powiedział demon.
-Dzisiejsi magowie są niedokładni i polegają tylko na swojej wewnętrznej mocy. Ja jednak wytrenowałem twoje ciało, by poradziło sobie w każdej sytuacji. Tak jak cie uczyłem - życie jest ważniejsze niż magia. Musisz więc umieć je bronić na każdy możliwy sposób-wytłumaczył Shi'ar a po chwili ryknął potężnie.
-Ale jeśli szybko nie wsiądziesz, rozmyślę się i przez kolejne 10 lat będziesz machał mieczem na tej pustyni-powiedział zadziornie a kącik jego ust podniósł się lekko do góry.
Twarz dzieciaka stopniowo sie zmieniła. Z zakłopotania i zdziwienia, nagle rozbłysła i rozpromieniła się. Ze śmiechem na ustach chłopiec podbiegł i wskoczył na potężne plecy demona, który od razu wystartował przed siebie. Prędkość demona była niesamowita toteż młody kilka razy mało co nie spadł. W końcu jednak oboje dotarli do celu - wielkiego wniesienia z misternie zdobioną bramą.
Pakt
Taka wspinaczka nie była w stanie zmęczyć idealnie wytrenowanego chłopca. W kilka chwil pokonał on odległość dzielącą podnóże wzniesienia i wielką, piękną i potężną bramę. Z początku jego usta stworzyły tylko szerokie "O" a oczy wędrowały po każdym szczegółowym zdobieniu wejścia. Mimo swojego młodego wieku uczeń demona potrafił docenić prawdziwe piękno i kunszt artystyczny. To kolejny aspekt, nad rozwijaniem którego skupił się Shi'ar. Jak widać pomyślał o wszystkim.
-Wejdź do środka-powiedział demon, który nagle pojawił się obok chłopca. Tym razem jego ciało przybrało formę ognistego stożka. Shi'ar bez zastanowienia pchnął wrota swoimi kończynami i "wszedł" w ich obręb. Tuż za nim dreptał mały chłopiec.
Kilka kroków wgłąb świątyni doprowadziło tę dwójkę do niesamowitego miejsca. Wielki podest w kształcie sześcioramiennej gwiazdy zdawał się być leżem jakiegoś potwora. Mając taką świadomość, chłopiec uśmiechnął się. Czyżby poznanie magii polegało na walce?? W tym był najlepszy. A to czy przeciwnik miał metr czy 50 metrów wzrostu nie miało znaczenia. Każdy ma słaby punkt, który może być jego gwoździem do trumny.
-Tutaj podpiszemy pakt-oznajmił Shi'ar podchodząc do chłopca. Jego czerwone ślepia spojrzały na opaloną twarz ucznia. To musi być on. Od wieków, co 55 lat ludzie ze Świątyni Ognia ofiarowywali demonowi nowo narodzone dziecko. W zamian, Shi'ar bronił ich wioskę przed ciemnością pustyni. Ale mimo tak długiego czasu jaki zdążył minąć, czart jeszcze nie odnalazł godnego, który mógłby poznać jego największe tajemnice i zaraz stać się kimś więcej niż tylko człowiekiem. Lecz teraz, w jego własnej świątyni stał zaledwie 10-letni chłopiec, który osiągnął więcej niż którykolwiek wybrany wcześniej. Mimo swojego młodego wieku udowodnił, że zasługuje na moc demona. Trzeba było mieć tylko nadzieję, że młodzian przetrzyma próbę.
-Od 10 lat jesteśmy nierozłączni. Zahartowałeś swoje ciało i nabrałeś umiejętności przewyższające granice ludzkie. Osiągnąłeś szczyt kondycji i wytrzymałości. Twoja siła i szybkość pasują bardziej do potężnych zwierząt niż do tak wątłego, ludzkiego ciała. Mimo to, nie dostałeś jeszcze najważniejszego. Daru magii. Gdy po raz pierwszy ujrzałem cię w tej świątyni wiedziałem, że płynie w tobie krew prawdziwych magów. Twoja aura była potężna i wyśmienicie rokowała na przyszłość. Teraz nadszedł czas by sie przekonać, czy rzeczywiście jesteś jej godzien. Nadszedł czas, byśmy zawarli pakt i połączyli się na zawsze-oznajmił demon patrząc głęboko w oczy swojego ucznia. Teraz z poważną miną skinął mu głową i głębiej odetchnął. Czekał na ten dzień całe swoje życie. Przez 8 lat był cierpliwy jak nikt, ucząc się technik walki i hartując swoje ciało. Z początku robił to tylko ze względu na obietnice Shi'ar, z czasem jednak zrozumiał, że jest niezwykle ważne. Mimo to nigdy nie przestawał pragnąć mocy, jaką dawała magia. To właśnie ona rządziła dzisiejszym światem i, mimo że chłopiec nie miał z nim kontaktu, chciał się dostosować.
-Jestem gotów. Zróbmy to-odpowiedział cicho opalony młodzik i siadł na ziemi.
Szeroki i chytry uśmiech pojawił się na ognistej twarzy demona. Był zadowolony. Próba miała szansę powodzenia. Trzeba było mieć nadzieję.
-Zawarcie paktu polega na stałym powiązaniu jaźni, duszy i ciał między demonem a magiem. Udany pakt owocuje niesamowitą mocą, którą czarodziej może używać według własnych potrzeb. Dodatkowo umysł demona wspomaga jego własny i daje mu wiedzę z tysięcy lat życia. W zamiar demon może egzystować i czerpać siłę z mocy człowieka. W przyszłości będzie on mógł ją wykorzystać by urosnąć w siłę. Jak wiadomo ludzie to śmiertelnicy jednak my, czarty, żyjemy wiecznie. Po śmierci swojego nosiciela możemy znów egzystować w półmaterialnej powłoce i korzystać z nowo nabytych umiejętności i wielce zwiększonych możliwości. Aby zawrzeć pakt musisz oczyścić swój umysł ze spraw doczesnych. Właśnie w tym celu żyłeś przez dziesięć lat mając za towarzysza istotę z innego wymiaru. Nie znasz trosk zwykłych ludzi i nie musisz przejmować się niczyim losem. po drugie pakt trzeba zapieczętować. Kilka kropel twojej i mojej krwi razem utworzy swoiste zamknięcie. Ostatnim etapem połączenia jest fuzja jaźni. W niematerialnym planie twojej duszy wejdę w twój umysł i oszukam go. Twoje ciało będzie odbierało moją obecność jako normalną rzecz i dzięki temu będziemy mogli razem funkcjonować-wytłumaczył krok po kroku demon. Słuchacz był skupiony i potakiwał w takt słów swojego mistrza.
-Zacznijmy. Wlej kilka kropel swojej krwi do kielicha-polecił Shi'ar tworząc gładkie niczym szkło, naczynie z ognia. Chłopiec ugryzł swoja skórkę tuż przy nadgarstku i podstawił otwartą ranę nad kielich. Jego rubinowa krew powoli ściekała po ściankach. Gdy chłopiec ujrzał gest demona przestał i spojrzał na swojego mistrza. W dłoni Shi'ar uformował się ognisty sztylet. ostrze gładko przejechało po wysuniętej kończynie demona i przecięło jego materialną powłokę. po chwili strumień ognia wleciał do kielicha. Z ust czarta zaczęły wydobywać się głębokie i niezrozumiałe słowa a zmieszana krew człowieka i demona zasyczała. po chwili nad kielichem pojawił się magiczny symbol w kolorze rubinu, który pochłoną całą ciecz a następnie ruszył w kierunku siedzącego na ziemi chłopca. Ten bez lęku czekał na zetknięcie się ze znakiem. W momencie dotknięcie twarzy młodzika, magia z pieczęci rozbłysła i po chwili całkowicie zniknęła. Twarz chłopaka przybrała tępy wyraz a jego oczy zamieniły się w dwa puste i ciemne tunele.
-Brama została otwarta-mruknął Shi'ar i dotknął swym czołem głowy ucznia, wpatrując się w nieskończoną pustkę jego ślepi. Pi chwili demon zniknął a ciało chłopca bezwładnie upadło na ziemię.
Po kilku godzinach dłoń chłopca poruszyła się nieśmiało, jakby sprawdzała czy na pewno tam jest. Za nią poszło w ruch całe ramię, tors i głowa. W końcu młodzik się przebudził.
Jego oczy wertowały okolicę, sprawdzając każdy szczegół. W końcu jednak wlepił wzrok w swoje własne dłonie.
-Ciekawe... bardzo ciekawe-mruknął tylko chłopak i uśmiechnął się. W następnej sekundzie już go nie było.
W końcu u celu
-Yare, yare... Woda się skończyła-westchnął żałośnie 15-letni chłopak idąc przez pustynię. Jego strój mówił, że pochodził z głębi tego morza piasku i na jej zachodniej granicy jest po raz pierwszy.
Chłopak był dosyć wysoki jak na swój młody wiek. Mimo kilku szmat, które luźno z niego zwisały, można było dostrzec w kilku miejscach napięte i idealnie wyrzeźbione mięśnie.
Facet musiał już przez dłuższy czas iść przez pustynię. Jego skóra w kilku miejscach była poparzona, co jednak najwyraźniej mu nie przeszkadzało.
Idąc przed siebie bez celu, oczy chłopaka najwyraźniej coś ujrzały. Żeby się upewnić chłopak zdjął okulary przeciwsłoneczne i podbiegł nieco o przodu. Nagle w jego ślepiach pojawiły się łzy a ręce objęły... znak.
"Pointsetti - 20 mil"
Właśnie taką treść zawierał drewniany drogowskaz.
-W końcu. Niedługo dojdziemy do pierwszego miasta. Ależ jestem podekscytowany-powiedział radośnie chłopak ocierając teatralnie niewidzialną łzę z policzka. No cóż... całe życie na pustyni najwyraźniej zrobiło swoje. Z większym niż wcześniej zapałem chłopak ruszył we wskazanym przez drewnianą strzałkę kierunku. Na jego twarzy widniał szeroki i szczery uśmiech, który powiększał się z każdą chwilę oglądając okolice. Im dalej od znaku tym zieleniej robiło się dookoła. Zaczęło się od trawy na jakiejś łączce, potem pojawiły się średniej wysokości drzewa by w końcu pojawiły się całe polana kolorowych kwiatów. Chcąc korzystać z ich zapachu i wyglądu nieco szalony chłopak dał nura w gęstą kępę roślinek. Leżąc na plecach głęboko wdychał ich woń.
-Jak tu pięknie-wzdychał patrząc w niebo na przepływające chmury. Pewnie przesiedziałby tu całą noc i następny dzień ale miał cel, który musiał osiągnąć jak najszybciej. Miasto!! Chciał zobaczyć w końcu ludzi, sklepy, pojazdy i zwierzęta. Chciał zobaczyć magię. Pożegnał się więc z pięknym widokiem kwiatów i ruszył dalej. Szedł jeszcze niedługą chwilę i w końcu... głośny krzyk zadowolenia wydobył się z jego krtani. Widząc pierwsze budynki chłopak ruszył biegiem przed siebie. W miarę zagłębiania się w miasto jego oczy coraz szybkiej musiały się kręcić. Chciał ogarnąć wszystko na raz. W końcu jednak zrozumiał, że to niemożliwe. Skakał więc od budynku do budynku dotykając ich struktury i zachwycając się misterną architekturą.
W końcu ochłonął i ruszył za tłumem w stronę rynku. Tak w spokoju oglądał wystawione na straganach towary. Zachwycał się wonią potraw, o których słyszał tylko dzięki demonowi. Mimo, iż po zawarciu paktów przejął wspomnienia Shi'ar, chciał za wszelką cenę zobaczyć wszystko własnymi oczyma. Nie zawiódł się.
Patrząc na przechodzących ludzi chłopak uśmiechał sie do każdego. Wszyscy byli mili i przyjaźnie nastawieni. Aż do czasu.
-Złodzieeej!!-usłyszał chłopak. Obrócił się na pięcie i zobaczył źródło owego jęku. Była to piękna kobieta z psem na smyczy. Jej wymiary sprawiły, że w spodniach chłopaka cos sie obudziło. Zaraz jednak sie opanował i spojrzał w kierunku, w którym wskazywał palec okradzionej. W jednej z uliczek znikał właśnie, ubrany na czarno, rabuś. W dłoni trzymał różową torebkę.
Bez zastanowienia chłopak rzucił się w pogoń. Bez problemu unikał ludzi stojących mu na drodze. Mimo, iż kilka razy został ostrzeżony przez demona o zaludnionych miejscach, dawał sobie radę perfekcyjnie. Skłony, skoki i uniki pozwoliły mu na wbiegnięcie w uliczkę niedługo po złodzieju. Bystry wzrok chłopaka wyhaczył zbiega gdy ten wspinał się na kondygnację jednego z budynków. Idąc za jego przykładem chłopak w biegu podskoczył i chwycił jedną z poziomo ustawionych belek. Pęd zakręcił nim i pozwolił na wykonanie płynnego salta do przodu. Lądowanie na jednym z niższych dachów wyszło mu idealnie i po ułamku sekundy postoju, młodzik mógł dalej gonić za swoja ofiarą. Teraz z każdym krokiem zbliżał się do złodzieja. Ten jednak, najwyraźniej słysząc za sobą kroki, przyspieszył. Jego determinacja pozwoliła na uzyskanie na prawdę godnej gratulacji prędkości. To było jednak nic przy umiejętnościach ucznia demona. Z uśmiechem na twarzy chłopak również przyspieszył i po chwili był juz obok uciekiniera.
-Jestem zmuszony odebrać ci tę torebkę-powiedział grzecznie chłopak a po chwili musiał wygiąć się gwałtownie do tyłu, unikając ostrze długiego noża.
-Whoaa... Nie uważasz, że to lekka przesada?? Możesz sobie zrobić krzywdę-powiedział młodzik z powrotem stając na równe nogi.
-Trzeba było zostać w domu z mamusią-mruknął tylko rabuś i ruszył do ataku. Jego ruchy były niezwykle ślamazarne. W oczach chłopaka wyglądały niczym na spowolnionym tempie w kinie. Pierwsze pchnięcie w brzuch ominął piruetem w prawą stronę. Dzięki temu znalazł się tuż przy prawym ramieniu atakującego.
-Pudło-rzucił tylko chłopak i machnął ręką. Głuchy bulgot wydobył się z ust złodzieja, który w ułamku sekundy zgiął się w pół, trzymając za brzuch. W następnej chwili klęczał i próbował łapać oddech.
-Jak mogłeś tak odsłonić splot słoneczny. Totalna amatorszczyzna-skomentował leniwie chłopak podnosząc upuszczoną przez złodzieja torebkę.
-Znajdź lepiej jakąś pracę. Ten zawód ci nie służy-dodał na odchodnym i kręcąc torebką zeskoczył z budynku. kilka chwil później znów znalazł się na rynku. Jego wzrok szukał pięknej, poszkodowanej dziewczyny. W chwili odnalazł swój cel i ruszył oddać "zgubę".
-To chyba twoje-powiedział kładąc torebeczkę obok siedzącej, smutnej dziewczyny. Na widok swojej rzeczy kobieta zapiszczała i uśmiechnęła się.
-Nie wiem jak ci dziękować. To wszystko stało się tak szybko, że nie zdążyłam zareagować-zaczęła się tłumaczyć dziewczyna. Po chwili pacnęła się w czoło i wyciągnęła rękę w kierunku swjego wybawcy.
-Gdzie moje maniery. Jestem Ekri. Dziękuję za pomoc-powiedziała z zabójczym usmiechem.
Wielki rumieniec pojawił się na twarzy chłopaka. Dał rade tylko uścisnąć rękę dziewczyny i wymruczeć swoje imię.
-Trey-
Dłoń dziewczyny ozdobiona była pięknym, niebieskim tatuażem.
Gildia
Sala huczała. Długie stoły zastawione były pysznymi daniami i niezliczoną ilością butelek najlepszego alkoholu w królestwie Fiore. Na największym fotelu, u szczytu jednego ze stołów siedział wysoki chłopak. Jego ciało idealnie komponowało się z władczą postawą. Czerwone włosy, krwisto czerwone oczy, umięśniony tors i... przepita morda.
-Spicz, spicz, spicz!!-rozległo się po hali. Kilkudziesięciu magów wlepiło swoje gały w Trey'a, który walczył z korkiem od butelki wina. Trochę czasu minęło nim zorientował się, że lud domaga się przemówienia. A lud to władza - trzeba się dostosować.
Z niemałym trudem Shi'ar zaczął walkę z grawitacją. W końcu jednak dał sobie spokój i stwierdził, że przemówi na siedząco.
-Drozy zepraii... pijsie, jezsie i bawsie sie. Jutro do roboty isiemy więs ziś sie bafimy-oznajmił nowy członek gildii Fairy Tail i zamilkł kiwając głową. Najwyraźniej był z siebie niezmiernie zadowolony. Kolejna chwila ciszy zapadła na sali lecz szybko została przerwana przez głośny okrzyk radości i zadowolenia.
Statystyki:Siła:15+ 2=17
Szybkość:15
Zręczność:10
Wytrzymałość:15
Charyzma:10
Inteligencja:15
Przynależność do: Fairy Trial
Techniki:Smoczy gniew - Umięjetność pasywna. Aktywować ją mogą jedynie silne emocje! Sprawia ona że uzytkownik staje sie silniejszy i szybszy oraz przestaje odczuwać ból (co nie zawsze może być przydatne)-70 em
Smoczy Ogień - zaklęcie wyjściowe , powoduje one zapalenie się danej kończyny (na przykładzie natsu)-zależnie od kończyny, przykładowo dłoń - 10 em
Smoczty Podmuch - Użytkownik zaklęcie po zebraniu powietrza w płucach i zmieszaniu go z magią wydmuchuje je w postaci niewielkiego płomienia - 80 em
Ranga/pkt.S 100-60=40 40-40 = 0
PŻ:400-480
EM:300
Klejnoty:0
Ekwipunek:- Pierścień Smoczych Skrzydeł - Jest to pierścień w który pobudza nature smoka. Dzięki niema prawdziwa natura magii zabójcy smoków zostaje uwolniona w pewnym stopniu co pozwala na wyrosnięcie skrzydeł, które propocianalnie dopasowują się do wielkości i masy człowieka używającego go(pierścienia).
Atuty:
Silne Ciało: dodajesz sobie 20% HP dodatkowo. Czyli w chwili obecnej 400*120%=480
Demoniczna krew: Twoje zdrowie jest odzyskiwane bardzo szybko. Podczas walk otrzymujesz 5 HP na turę, odpoczywając 10.
Ogrom siły: Dostajesz współczynnik 10 % do siły (zaokrąglając) Czyli w chwili obecnej: 15*110% = 16,5->17
+Dom w dowolnym mieście
PS. Dawno nie widziałem tak świetnej historii